Czy naprawdę musi to tyle trwać i tyle kosztować?

Na pierwszy rzut oka może się wydawać: „Dlaczego ich projekt trwa pół roku, skoro inni mówią o dwóch miesiącach? I dlaczego kosztuje więcej?”. Odpowiedź jest prosta – bo to nie są tylko ładne obrazki. To pełne przygotowanie inwestycji do realizacji, z setkami decyzji, które rozwiązuje się zanim powstanie pierwszy kurz na budowie. Czy wszyscy projektanci wnętrz tak pracują? Ci najlepsi raczej tak. Ale jeśli masz ofertę, która mocno różni się od naszej, to lepiej sprawdź, żebyś się nie zdziwił.

we.make
calender-image
September 4, 2025
clock-image
3 minuty
Blog Hero  Image

Kiedy ktoś porównuje różne oferty projektantów, często pyta: „Dlaczego u was projekt trwa 6–7 miesięcy, a inni robią to w dwa? I dlaczego kosztuje więcej?”.

Żeby odpowiedzieć, trzeba zrozumieć, czym różni się projekt koncepcyjny od projektu przygotowanego do realizacji.
– Projekt koncepcyjny to wizualizacje i ogólne pomysły – atrakcyjne wizualnie, ale bez gwarancji, że ktoś to później zbuduje tak samo.
– Projekt do realizacji to nie tylko pomysł. To setki godzin pracy nad detalami, kosztami, technologią i wykonawcami, dzięki którym można naprawdę wejść na budowę i zacząć działać.

Blog Image

Efekt motyla w projektowaniu wnętrz.

Na etapie koncepcji wiele rzeczy wygląda prosto: dobieramy kolory, materiały, ustawiamy meble. Ale każdy, kto miał styczność z budową, wie, że małe rzeczy potrafią wywrócić cały plan.

– Wybór jednego modelu kabiny prysznicowej decyduje o tym, jak prowadzone są ściany i instalacje.
– Kilka centymetrów w zabudowie meblowej zmienia układ gniazdek i przebieg instalacji elektrycznej.
– Decyzja o grubości podłogi wpływa na wysokość drzwi, a ta z kolei na całą stolarkę w domu.

To właśnie dlatego projekt trwa długo. Bo sprawdzamy każdy z tych detali – i wiemy, że jeśli coś pominąć, konsekwencje odczuwa się dopiero na budowie, kiedy zmiana kosztuje tysiące złotych i tygodnie opóźnienia.

Największe problemy na budowie wynikają nie z wyboru koloru kuchni, ale z rzeczy, których klient na początku nawet nie bierze pod uwagę.

Oferty zamiast katalogów.

Drugi powód, dla którego nasz proces trwa dłużej, to sposób, w jaki przygotowujemy budżet.

Wiele pracowni kończy projekt na poziomie „lista materiałów + numery katalogowe”. Problem w tym, że katalogi nie budują domów. Rzeczywistość to:
– dostępności zmieniające się z tygodnia na tydzień,
– różne ceny u różnych dostawców,
– jakość, która nie zawsze idzie w parze z opisem producenta.

Dlatego w we.make nie zatrzymujemy się na katalogach. Zbieramy realne oferty od konkretnych firm, które są gotowe wykonać dany element w ustalonej jakości i cenie.
Co więcej – porównujemy je z kontr-ofertami, analizujemy terminy, sprawdzamy spójność z resztą projektu. To ogrom pracy, której nie widać na wizualizacji, ale która decyduje o tym, czy inwestycja pójdzie gładko.

Blog Image

Budżet jako układanka, nie tabela.

Dzięki temu klient nie dostaje wydruku z numerami katalogowymi, tylko żywy budżet, który można układać i optymalizować.

– Porównujemy różne warianty, żeby znaleźć najlepszy stosunek ceny do jakości.
– Szukamy materiałów, które są dostępne w terminie, zamiast tych, które utkną na trzy miesiące w transporcie.
– Dopasowujemy rozwiązania tak, żeby całość była spójna – estetycznie, technicznie i finansowo.

To wszystko wymaga czasu. Ale efekt jest taki, że w momencie zakończenia projektu inwestor ma nie tylko wizję, ale konkretną drogę do jej realizacji – wraz z wykonawcami i budżetem, który można naprawdę wdrożyć.